inne słowa w okolicy litery p: przepiórka, punktualność, Piotruś, paca, pociemniały
Kto w Polsce śpiewa o pach ? To między innymi Grubson, Ten Typ Mes, Yez Yez Yo. Strona Paroles.pl to jedyny taki słownik polskich tekstów, możesz znaleźć każdy wybrany wers. To coś więcej niż definicja słowa .. To prawdziwa super-encyklopedia zaklęta w wersach. To coś więcej niż mp3, youtube, wikipedia, czy piracka piosenka do ściągnięcia. To skarbnica najlepszej, rozśpiewanej poezji, w której możesz szperać do utraty tchu. Używaj wyszukiwarki, ale pamiętaj że ma coś w sobie z oldschoolowego słownika języka polskiego - wpisuj pojedyncze słowa w liczbie pojedynczej. A jeśli to za trudne, spróbuj wyklikać katalog A-Z. A znajdziesz prawdziwe perły! Powodzenia internetowy wędrowcze, to naprawdę miłe spotkać kogoś kto jeszcze czegoś szuka.
"
Jestem dziwnym typem, ale za to szczęśliwym.
Zdarza mi się być leniwym. ja nie z tych co tylko burzyliby... Co!?
Lubie strzelać, ale nie z broni, raczej głupie miny.
Jak już to w grach, posyłam wroga w piach! Pach pach pach! I nieżywy.
Mam nadzieję, że zwiedzę jeszcze nasz świat choć trochę,
ale nie przez Google - raczej na piechotę.
Jak wielu z was mam przyzwyczajenia,
nawyki, nałogi, wyobrażenia.
Mój flow do twych drzwi
Puk-puk-puk pukam, otwórz je
To WWA, nowy Mes i Ciech
Twój tron jeszcze śpi
Zróbcie hałas pach, pach, pach
Jakby palił się dach, dach
Zmieniam kobiety jak rękawiczki
Więc flow wypadałoby nie wiem, jak kurtki?
Tak mam, nie interesuje mnie chór przytakiwaczy
W nie swoje sprawy mordy nie wtykaj
Znikaj - ty i twoja polemika
Co? chciałeś jeszcze coś od Dominika?
Rym, rym jeb - uderzam jak batem
Pach, pach, pach i padasz na matę
Nie ma się co z wygranej cieszyć tyle
Trza uważać żeby nie zostać w tyle
Masz chwilę? no to na co ty czekasz?
Łap, łap za ster i nie narzekaj
Mówi DJ dziadzia allias hardcorowy papa
don dada, świeżo upieczony tata
rym składam, PDG wandal, wymiatam
ze mną moja banda na track'ach
znam się na tych tematach, pach pach
poskładane co?, jadę o piątej nad ranem
wiesz co jest grane to Dj Dziadzior
wiesz co jest grane
Teej, to PDG to te mroczne gęby
"
Jak to było? jak to było? Jak to było? jak to było? Było tak! Dobra, [?] znaliśmy się ze szkoły Jako pierwszy zapraszał bladzie na fikoły Opowiadał różne bajki, one to łykały Mówiły koleżankom, że jest w gangu Kiedyś poznał dziewczynę, pracowała w banku I była nimfomanką Na nasze szczęście zakochała się w nim To od niej mamy ten cynk W tym siedzi on, ja i ty 3 miliony baksów na łba, trzeba opłacić jednego psa I działka dla młodego, klawo jak cholera Egon Przecież, przecież moja w tym robota, by otworzyć ten zameczek Od piętnastu lat w zawodzie - nigdy nie zawodzę Mały biznes na Ochocie - ja w to wchodzę Dobra, plan jest taki - wchodzimy tam bez żadnej draki Niby delegacja z Niemiec, Gruby Heniek ćwiczy akcent Za dwa tygodnie zaczynamy akcję Tak? lewe papiery robi facet, jego znasz nie? Proste, to ten, który w '75 wypierdolił tą promocję Myślmy co jest dziś, potrzebny nam jeszcze kierownicy mistrz O, jednego sobie tutaj przypominam To benzyna, często walił klina Gdzie on jest? o, już idzie Od razu mówię z rajdu wyjebali mnie za picie Ale mam dwie torpedy szybkie tak jak życie, słyszycie? Już po wszystkim to będzie mniej więcej za godzinę A na razie to serce moje coraz szybciej bije Stawka większa jest niż życie Pomyśl sobie choć przez chwilę Już po wszystkim to będzie mniej więcej za godzinę A na razie to serce moje coraz szybciej bije Stawka większa jest niż życie Pomyśl sobie choć przez chwilę Dobra, siódmego ustawka na Okęciu Przylatuje delegacja z Reichu Poznamy ich po zdjęciu Będą czekać tuż przy głównym wejściu Ubrani są na czarno Jakby co, hasło to Fidel Castro W lesie przywitali po naszemu Ze szpadlem w dłoni, pach, pach - jest już po nich Podmianka zdjęcia w dokumentach Wyglądamy tak jak oni Doklejone wąsy i przylizane włosy Za piętnaście minut dojeżdżamy Już otwierają bramy O, tego psa skądś znamy Dobra fizyk, teraz zaczyna się ten ryzyk Pierwszy papier pokazujemy, wchodzimy Guten Morgen - aha, wy z Niemiec Jakiś problem? o, no problem Idziemy przez korytarz wolnym krokiem Otwierają się drzwi, tam pokój bez okien Ciętym okiem patrzy na nas typ z boku Bite cwajka fi, ćwoku Sekretarka z dużym cycem pokazuje gdzie komputer ""Przepraszam, muszę was zostawić na minutę"" Już po wszystkim to będzie mniej więcej za godzinę A na razie to serce moje coraz szybciej bije Stawka większa jest niż życie Pomyśl sobie choć przez chwilę Już po wszystkim to będzie mniej więcej za godzinę A na razie to serce moje coraz szybciej bije Stawka większa jest niż życie Pomyśl sobie choć przez chwilę Heniu, to do dzieła, 6-4-3-5-4-8-5 yeah W tym momencie wyłączyła się kamera Cyk, cyk i sejf się otwiera, szybko, szybko Niewiadomo, gdzie ten typ, może być już blisko To wszystko? proste, w środku jest już czysto Teraz spokój, wracamy do swych zajęć Typ jest przy mnie, serce szybciej bije, kawa stygnie Dla pozoru jeszcze raz w papiery wniknę Ok, jest dobrze - chwalę firmę Walizki w dłoniach i czekamy już na windę O, już piętnaście po - jeszcze ich nie ma A to dziwne, przecież plany były inne Jednak wszystko jest po naszych myślach Już powoli zbliżamy się do wyjścia Po drodze gościu jeszcze o coś tam się pyta I kolejny bajer łyka, pod wejściem czeka na nas bryka Jak panowie? powoli wciskaj gaz, benzyna Już po wszystkim to będzie mniej więcej za godzinę A na razie to serce moje coraz szybciej bije Stawka większa jest niż życie Pomyśl sobie choć przez chwilę Już po wszystkim to będzie mniej więcej za godzinę A na razie to serce moje coraz szybciej bije Stawka większa jest niż życie Pomyśl sobie choć przez chwilę
"
A ja wierzę i wiem, że nie brakuje nam pasji
To jeden cel, choć różne style walki
A ja wierzę i wiem, że nie brakuje nam pasji
To Holden Avenue i Crossing Over Junkies
Pach, pach – strzał, realizuję cele, choć jest ich wiele
Wiem, że moc znajduje się w mym ciele
I umyśle, więc myśli potok przelewam na działania
Z mocą, by po dniu z uśmiechem zasnąć nocą
Ciężko było złapać oddech, gdy marzenia legły w gruzach
Gdy całować się rozpędzasz
to różnicuj pocałunki
z chęci dziewczę,ze czci księdza,
wuja całuj z dubeltówki
Pach! Pach! Panie dziejaszku,
z dubeltówki,z dubeltówki.
Pach! Pach! Panie dziejaszku,
wuja całuj z dubeltówki.
Narzeczoną swą z miłości,
Za sporo wiem już
Już nie jeden upadł geniusz
I nie jeden pakt padł, tylko rap gram
Jakoś tak pośrodku tego dzieciak
I za to wypijmy dzieciak, symbolicznie z litra pach pach
Refren:
Jak zaczynałem nie wiedziałem ile włożę w to pracy, serca
Potu, dni na koncertach niech mija czas
Ciągle w głowie słyszę głos ""Jedziesz z tym nigdy dość""
Niestety w tym grzeje i budzę co rano
Ale co tak właściwie się stało?
4 minuty to za mało, by przelać w to uczucie
Ale zrozum, posłuchaj nieś nowinę jak błoto na bucie
7 lat nagle, pach pach
Tak się stało
Nowina? Nie chodzi - czemu jego to spotkało?
W lęku, wstrząśnięta, ze łzami w oczach
Chodzić po ciemku, motać się w kłopotach
Oh my gosh gospodarz
Najebany w klapkach,
Parka okupuje tapczan
Co za najeba bom biri baj baj
Wypalilimy pach pach
Zapalili blanta - kozacki Afgan
Wydzwaniam Jaśka, darcie japska
Wiesz, że tu cały najebany tramwaj
Nawciągany bałwan odkręcił gaz na maxa
Wiele nocy poświęconych na naukę produkcji.
Wciąż rozwijam te zdolności, widać jestem szczęściarzem.
Siódmy rok, własny rachunek nigdy w dupę nie włażę. Zarazem mam tez fazę by innych pogonić.
Masz pomysł chcesz to nagrać wystarczy zadzwonić.
Pach pach witam Cię u mnie.
Szur czeka w gotowości, nie każ mu zbyt długo czekać bo nie ma cierpliwości.
Rozgrzany do czerwoności kończymy dzisiaj sesje potem skleję to w nocy i na maila Ci prześle ...
ref. 2x
[2] RJM (01:36 - 02:19)
Ten hip hop od dnia, dnia mych narodzin,
Oswobodził mnie i nie zostawił na lodzie he,
jak prosty ster, we mnie kultura mgnie,
Niczym Afrykański sen, pach pach padł cel eh,
Tylko jeden cel życiowy cel,
Robić to co kocham a robie to co chce,
Na majku RJM wszystko jasne jest,
Tak jak polarny niedzwiedz poluje co dzień,
Gdy całować się rozpędzasz
to różnicuj pocałunki
z chęci dziewczę, ze czci księdza
wuja całuj z dubeltówki
Pach! Pach! Panie dziejaszku,
z dubeltówki, z dubeltówki.
Pach! Pach! Panie dziejaszku,
wuja całuj z dubeltówki.
Narzeczoną swą z miłości
Co jeden tu to większy głupielok,
I mój rozum taki że lepiej skryć w sombrero,
Sobie gram,
Codziennie z losem w kulki,
Ktoś gada pach pach,
Trzeba go stuknąć z dwururki .
Nasze Kru, to nie naukowe kółko,
Zobaczą babę latają jak bąki za pszczółką.
Powiedz Mu,
potem zmęczony tak wielkim wysiłkiem
powraca do domu by spać
otwiera butelkę zabija sumienie
zasypia bo jutro znów w las
i znów przyczajony w ostępach leśnych
topi zwierzęta w ich własnej krwi
zabiera szybko swoje trofeum
nie widząc nic i nie czując nic
Niech ma humor, i niech pcha się,
Gdy go opuści radość życia i krzepa,
To gość przepadł, bo nie umie żyć!
A mnie w to graj, gdy w sercu czuję maj,
W kieszeni dychę a pod pachą piękną płeć,
A mnie w to graj, że mam na ziemi raj,
Że co dzień taką frajdę mogę mieć.
Gdybym wciąż stękał i przeklinał dolę podłą,
To by na pewno w życiu mi się kiepsko wiodło,
Oto moja dłoń, uściśnijcie ją przed wyjściem
Trawa zieleńsza rośnie tylko w miejscach gdzie indziej.
Sprawdzam swoją listę obecności
Wszyscy jeżdżą w koło jak Gollob, na gości-
-nnych występach. Polaczki takie akcje
mają we krwi, w strzępach korzenie, wieczne wakacje
na rękach. Tam za zasługi
jest duży Dom Perignon, buzi, kawior z bieługi,
co w przyszłości skreśli kraj według Kiepskich z pamięci,
ja się wokół nóg Twych wiję
i wywyższam Twoją głowę
wparłszy w pasy me biodrowe.
Szyja mija dłoń ze strachem,
ręka wnika pod twą pachę,
i złapawszy drugą rękę,
eksponuje twarz mą z wdziękiem.
W takim splocie i przesmyku,
niezależnie od wyniku,
I nam przywróć raj,
jeśli tego chcesz.
Do siebie zbliż
i mocno zwiąż,
w strzępach światła krąg
wszystkich dzieci Twych.
W strzępach światła biel
całą stroi nas.
I skończ tę noc,
czy jeszcze wiem, co naszą sprawą,
a kto nie znami, bo nas zdradza.
""Są w świecie dziś rachunki krzywd"",
lecz gdy tłum będzie gonił kogoś
w strzępach munduru ślepą drogą,
to póki co uchylę drzwi.
Są w kraju tym rachunki krzywd,
lecz pólki co uchylę drzwi.
Na to hipisi spod Piaseczna,
Bądź bez stóp do głowy
od pięty do ucha
od kolan do pachwiny
od łokcia do paznokci
pod pachą, pod językiem,
od łechtaczki do rzęs
stanikiem, majtkami, podwiązka
kołyską dla ciała, miarką co kołysze
wiec bród za paznokci
Dziele na pół
każdy smutek, wielki ból
i z daleka
w przeszłość zerkam
i w odstępach
dokądś zmierzam
przecierając szlaki
dla niepoznaki
Czeka mnie piekło!
Chaos w myślach, wśród nich jedna jasna:
Rozerwać skorupy bezsiły i strachu
W proch obrócić tych, co zawierzyli zdradzie
W słowa ślady nadziei wpisane
W strzępach myśli brakuje już sensu
Obietnic tysiące o nowym ładzie
Zalały mętne wody kłamstwa
Wspomnienia zdeptane, rozdarte, złamane
Początki w nieskończoność mnożone
Nigdy nie wiesz co cię czeka
Spadasz, się spalasz, wczoraj twoja największa zaleta dziś wada
Siadaj, patrz jak to wszystko może trafić szlag
Fakt wczoraj tyle wart, dzisiaj wrak
Jeden fałszywy ruch i pach - error
Zablokowane konta, dzikie chude zero
Ej yo gruba ryba dopiero za hajsem pościg
Dzisiaj po grubej rybie nie zostały nawet ości
Ktoś ty - nie zna cię nikt z elity nagle
Najważniejszy jest nastrój
I potęga wyrażona w dźwiękach
Kiedy bity mordują jak rekiny w szczękach
Wtedy liczy się tylko rap, reszta zostaje na zębach
Roztarta, porzucona w strzępach
To jest właśnie ta chwila, kiedy trudno jest dotrzymać tempa
Drużyna A (A), misja wykonana w 50 procentach
Teraz się do nas przyłącz
Jesteśmy różni, ale z tą chwilą jesteśmy jedną bryłą
Dobrze pamiętam cudowne lata,
beztroskie chwile spędzone na ulicy
piłka pod pachą, kumple w około,
dobrych przygód fanatycy.
Dobrze pamiętam nasze podwórko,
na którym zawsze była zabawa,
najmniej pamiętam zajęcia w szkole,
Będzie spęd w Gąbinie
To cię odprowadzę
Nie śpiewaj, nie śpiewaj
Bo już nie masz komu
Bierz łachy pod pachę
Uciekaj do domu
Nie śpiewaj, nie śpiewaj
Ty stara armato
Dosyć się naśpiewasz
Bądź mi od stóp do głowy, od pięty do ucha
Od kolan do pachwiny, od łokcia do paznokci
Pod pachą, pod językiem, od łechtaczki do rzęs
Bądź biegunem mojego pomylonego serca
Rakiem, który mózg jedząc pozwoli poczuć mózg
Bądź wodą tlenu dla spalonych płuc
Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką
Skomplikowany bardziej jest niż wydaje się
Myślisz, że pasuje ci pedalska fryzura
Jak tak już masz wyglądać zawsze To ja mówię NIE
Pytasz się czy wyglądasz jak maczo
Żyletka nie służy go golenia pach
Odwieczny problem z tym co włożyć na siebie
Nie ważne kto lecz z kim chcesz zniszczyć mój świat
Bo najlepsze oprawy, to już tutaj nawyk,
Z nami sztamy - pozdrawiamy łódzki KS,
bydgoskiego Zawiszę, krakowskie Pasy razem z Górnikiem Wałbrzych i nowosądecką Sandecją,
Dedykowane kibicom stanowiącym jedność,
Cześć! Pach! Brat, odwiedziliśmy Gdańsk, zaś potwierdził się zwyczaj nie równych starć,
Doba z hakiem w cugu solidnego melanżu,
Trochę nerwowego marszu z armatką na karku,
Gradą(?) białych kasków na potrzeby wyjazdu,
Organizacje bierz za bzdur, nie straciła blasku,
Już się ramiona
Rozpuściły w tańcu
Już
Pusta przestrzeń be
Więc ramiona, zapach spod pach
Zawijają jakiś pal nabrzmiały od szelestu
Już
Nie by skonać, by nabruździć nawet dziecku
Już cię znam bluszcz
chodź dalej, pamietasz tamto skrzyzowanie tych alej,
Jakie było Twe rozwiązanie i lament,
pamiętasz, czy już zapomniałeś?
Za ramie nie zerkaj, tam krwawi Twój talent,
Parter w kartek strzępach, chłodne mieszkanie,
W nim skulony dzieciak, ze zdartym kolanem,
uśpiony w piosenkach, oparty o ścianę,
nie budźmy go, mimo to chodźmy dalej,
prosto korytarzem, aż do późnych zdarzeń,
Enigmatyczny manuskrypt
Odpowiedzi znajdziesz na wszystkie Swoje sny
Sny są wszędzie, człowiek nie śpi, dusza Ciągle krzyczy
Także Ciebie tutaj wszystko się dotyczy
Masz własną wolne wiec decyduj o Swoich postępach
Znalazłem się na zakrętach(odchodzę)
Przywołują już mnie moce,
Nie mogę się im oprzeć,
Są bardzo silne, wołają cały czas,
Produkcje co raz bardziej dojrzałe jak owoce
Zostawiam za sobą zaćpane nieprzespane noce
Moje rymy słuchajcie chłopaki teraz coś z innej beczki
Pozdrowienia dla kumpli ze szkolnej ławeczki
Nie mam pod pachą teczki, garnituru, pantofli-wskakiwańców
Nosisz srebrny łańcuch, masz złoto ciesz się dziańcu
Dziś u siebie, jutro na koncercie na drugim polskim krańcu
Bądź najebany na imprezie w szalonym tańcu
W tej chwili zamknięty w pokoju piszę strofę
Po dwóch tygodniach dała mi siebie, jęcząc w drewnianym paśniku
Kiedy myślałem, że szczęście jest moje, list od niej mało nie zabił
Muszę zostawić Ciebie kochany, niedźwiedź się w górach pojawił
Rozłączyły nas zwierzęta - klępy łosia tęskny głos
Miłość moja gdzieś w ostępach obwąchuje świeży trop
Rozłączyły nas zwierzęta, widać taki już mój los
Dziś samotnie inhaluję zasuszony koński nos
Przychodzi właściciel tej sosny i mówi 'złaź z tej topoli, bo to mój dąb'
Chłopak zszedł, pozbierał kokosy i poszedł na plac sprzedawać marchewki
Wtedy głuchy usłyszał, jak niemy mówił, że ślepy widział, jak szczerbaty odgryza włosy łysemu, który biegnie razem ze sparaliżowanym
Więc pobiegł za nimi, zakręcili prosto i się zgubił, ale wiedząc, gdzie jest, wrócił do domu i wysikał kupę i wyskoczył przez okno spać
Niechcący kopnął się środkowe kolano trzecią pachą
Spadł na dach tegoż oto budynku, z którego wyskoczył godzinę temu
Nie wiedząc co robić zdecydowanie poszedł dalej tymże chodnikiem
Koniec bajachny
Był raz sobie podwórkowy grajek
Co pod pachą stare skrzypki miał
Pod oknami jak trubadur z bajek
Swe melodie na skrzypeczkach grał
Przeżywał trudne chwile
Wygrywał smutne tryle
Nie pomoże mi to nic
Ja mydła boję się tak że aż strach
I chociaż tylu ludzi znam
To nikt nie śmierdzi tak jak ja
Ja lubię zapach potu spod swych pach
Znowu śmierdzę jak szczur
Jak zdechły pies
Nie myłem się wczoraj i dziś też
Jak koński gnój
Na codzień inny rap, nie smutny, nie uliczny,
na codzień inny rap, wesoły, spontaniczny,
na codzień w głowie mniej retrospekcji,
opanowana sztuka Carpe Diem do perfekcji...
Pamiętnik dziecka, zdjęcia, uwag dziennik, pamiętam. Trzy moje ciosy, jego wstrząs mózgu i te słowa: Mam cię dosyć! Kilka wstydliwych faktów, zbita szyba, pod pachą radio blaupunkt. Nagle nie bankrut - już tych kilka nowych bluz w szafie. Bardziej nerwowy więcej napięć. Widzę w tym mieście się gdzieś tam bieg kilka lat wstecz. Wieczny śnieg nawet w upalny dzień. Każdy sen był tak jak wieczny koszmar. Pozostawiony sobie sam ze łzami w oczach. W najgorszych chwilach brakowało, by ktoś je otarł, dzieciak co się tak miotał. Skreślić go, uśmiercić go, a co tam. Z kluczem na szyi śmigał po blokach, wierząc, że w jego życiu też być cieplej może. Boże dlaczego ja? Pytał się modląc. Boże, dlaczego sam usypiam płacząc pod tą zimną kołdrą? Dzieciak lat kilka, może kilkanaście. Szkolny pedagog zrobił wszystko, by obeszło się bez następstw. Udało się wyszedłem cało chociaż ciężki crash test.
Na codzień inny rap, nie smutny, nie uliczny,
na codzień inny rap, wesoły, spontaniczny,
na codzień w głowie mniej retrospekcji,
opanowana sztuka Carpe Diem do perfekcji...
Nienaturalny świat pełen wad, a jak?
Widzisz, jest jak jest, sztuczny świat wokół nas
Cały czas pchnie do złego nas, pchnie do złego nas
Dla mas sztuczny konserwant jak z rękawa as
Litery cztery w odstępach w bicepsie pięćdziesiąt
Systematycznie meta właśnie od roku co miesiąc
Sam wiesz to niezdrowo, nałogowo, ale chuj z wątrobą
Ważna klata teraz, w modzie panna lata
Takie lata, takie czasy, nowe generacje rasy
Za stodołą stała stara drynda,
która wlokła nas w cudowny świat.
To były piękne dni, to były piękne dni,
niech mnie w najgrubszym miejscu ścisną drzwi.
Za płotem pachło bzem, a Ty uczyłaś mnie
jak to się robi - teraz głupio mi.
To były piękne dni, to były piękne dni,
kiedy gadała o nas cała wieś.
Kiedy wbijałaś mi pazury, aż do krwi,
więc nie pierdol mi tutaj, że to nie ma sensu.
I nie świruj czegewary stary, bo dostaniesz smary,
jestem z El Mexico Bandy, proszę bez lamentu.
Yankee Doo Doo z ulicznego brudu, promili i skrętów.
Ty sprawdź tych pacjentów co pach, mam tu w ręku, ziom.
Byłem stąd, jestem stąd, będę stąd, będę szedł pod prąd wciąż nie odczuwając lęku.
Ref:
Nocne zażyłości rzucone zostały kości, za hajsem pościg, dziś nikt nie chce pościć.
Wszyscy dorośli, ja daję to na głośnik, dopowiedz sobie pan (sam), nie ma litości. 2x
Teraz ktoś ma pecha, ten diabeł kogoś wytnie.
Nikt już nie chce stać w długich kolejkach,
Dobro rzuciło się ze wstydu w przepaść
Jeszcze ktoś tam klęka, jeszcze ktoś przysięga,
Choć to namiastka, to już pozostało w strzępach
Gdzieś zgubiliśmy tą jedną drogę,
Tą naszą siłę, władza wciąż nas bije,
Oddaliśmy jej wszystko, oni zapomnieli o nas,
A my o sobie samych, szkoda.
Teraz ktoś ma pecha, ten diabeł kogoś wytnie.
Nikt już nie chce stać w długich kolejkach.
Dobro rzuciło się ze wstydu w przepaść.
Jeszcze ktoś tam klęka, jeszcze ktoś przysięga.
Choć to namiastka, to już pozostało w strzępach.
Gdzieś zgubiliśmy tą jedną drogę, tą naszą siłę.
Władza wciąż nas bije.
Oddaliśmy jej wszystko, oni zapomnieli o nas,
a my o sobie samych, szkoda.
Mam w domu kogoś, kto najlepiej mnie zna
Jedno murgnięcie nam wystarczy za dwa
Tylko świnia i ja
Świnia i ja
Pod pachę wchodzę zawsze w kłopoty z nią
Mydli mi oczy oraz natłuszcza włos
Tylko świnia i ja
Świnia i ja
Przy stole dba o mój BĄTĄ
Hardkorowe tracki, osiedlowej marki logo
Gościnnie na PROROK, DDK, SOLO
Na rany solą dla tych co stawiali krzyżyk
Niech się pierdolą my wciąż jesteśmy wsród żywych
Kolejne CD, głośniki zostawie w strzępach
Przekaz na mocnych bębnach, nie zwalniam tempa
Rosyjska ruletka, lufa skroń, w maszyne strzał
Trzymasz w ręku tą płyte, pomyśl, czy w to grasz?
REFREN X2 (KUBIX C13)
Zgubiłam klucz do ciebie
I ślad po siódmym niebie
Co spadło na stół
I pękło na pół
Bez celu błądzę w strzępach chmur
Niebieski pył opada
Chowam sny w szufladach
Nadziei cień
Rzucany przez dzień
Czujesz się dobrze, lecz pamiętaj ze ziemia się kreci,
Kiedyś ono zajdzie, i na twoje nieszczęście,
Wszystko jak zwykle dzieje w nieodpowiednim momencie.
Bo już myślałem ze mam swoja krainę szczęścia,
Az tu nagle krach pach, i ona była w częściach,
Powoli się rozpadała, powoli się rozsypała,
I do tego jeszcze problemów nawał,
zawsze jest tak, ze musisz sobie poradzić,
pewna zmiana, metamorfoza, nikogo nie chcesz urazić,
wersy unikat jak kostka Rubika, je składam i latam jak szatan po tracku
Japa tępaku, odwaga mój atut, a na scenie cała plaga duplikatów
trendy ze stanów, a kurwy tu grają jak naćpana Hannah Montana po cracku
Moja dewiza to wack'ów ataki, pedały łapy tu z dala od rapu
maczeta pod pachą, Kraków zarasta, jebana zgraja na chama do piachu
Mała zmiana tematu, Indica czy Sativa?
towar z najwyższej półki leci, i tak ich to zabijam
Mijają lata, a ta jebana scena się nie chce uczyć
cel rapera szmata co po siema mu weźmie do buzi